Rano, obudziłam się wyspana jak nigdy. Zegarek wiszący na ścianie wskazywał dopiero po dziesiątej. Pewnie pozostali jeszcze spali. Ciekawiło mnie ile osób zostało na noc.. No ale moje przemyślenia nie trwały długo.
- Dzień Dobry - usłyszałam cichy szept przy swoim uchu.
Nie wiem jak to się stało ale jestem teraz wtulona w Eddiego.
- Dzień Dobry - odpowiedziałam mu znaczniej głośniej.
Musnął moje wargi swoimi. Tak to mogłabym się budzić codziennie.
- I jak się spało? Tu? - podkreślił ostatnie słowo.
- Nie najgorzej - położyłam dłoń na jego nagiej, umięśnionej klatce i zatoczyłam jedno, nie duże kółko.
- Nie najgorzej? - udał zdziwienie - a co zrobić, by było lepiej? - mówiąc to odwrócił się prawo i już po chwili leżał na mnie.
Złożył pocałunek prosto w usta. A potem przegryzł moją dolna wargę.
- Teraz lepiej?
Zrobiłam obojętną minę i wzruszyłam ramionami.
Znów pocałował mnie w usta a potem szyję i obojczyki. I tak to się zaczęło.
Moje plecy wygięły się łuk, gdy zjechał pocałunkami jeszcze niżej odkrywając przeważnie zakryte części kobiety.
- A teraz?
Położyłam rękę na jego plecach i przycisnęłam go do swojego ciała trafiając ustami na jego usta. Splotłam pod kołdrą nasze dłonie i popchnęłam go w prawo tak bym teraz ja się znalazła nad nim. Podciągnął moją koszulkę, w której spałam do góry i po chwili owe ubranie wylądowało koło łóżka Eddiego.
- Nie wiem co ten dupek Ci zrobił ale..
- Zamknij się i mnie pocałuj - przerwałam mu przyciskając swoją twarz do jego i wepchnęłam mu swój język do ust.
Nie chciałam z nim teraz rozmawiać o Dylanie. Też sobie porę znalazł. Teraz byłam tylko ja i On. Żaden Dylan, żadna Maggie, żadna K.T.
Rękami sięgnął do moich spodni od piżamy i zsunął je trochę w dół. Na więcej nie pozwoliłam, gdyż cały czas go całowałam. Gdy zabrakło mi już tchu Eddie zmienił pozycję tak, że znów znalazł się nade mną i już bez problemu ściągnął mi spodnie.
- Dzień Dobry - usłyszałam cichy szept przy swoim uchu.
Nie wiem jak to się stało ale jestem teraz wtulona w Eddiego.
- Dzień Dobry - odpowiedziałam mu znaczniej głośniej.
Musnął moje wargi swoimi. Tak to mogłabym się budzić codziennie.
- I jak się spało? Tu? - podkreślił ostatnie słowo.
- Nie najgorzej - położyłam dłoń na jego nagiej, umięśnionej klatce i zatoczyłam jedno, nie duże kółko.
- Nie najgorzej? - udał zdziwienie - a co zrobić, by było lepiej? - mówiąc to odwrócił się prawo i już po chwili leżał na mnie.
Złożył pocałunek prosto w usta. A potem przegryzł moją dolna wargę.
- Teraz lepiej?
Zrobiłam obojętną minę i wzruszyłam ramionami.
Znów pocałował mnie w usta a potem szyję i obojczyki. I tak to się zaczęło.
Moje plecy wygięły się łuk, gdy zjechał pocałunkami jeszcze niżej odkrywając przeważnie zakryte części kobiety.
- A teraz?
Położyłam rękę na jego plecach i przycisnęłam go do swojego ciała trafiając ustami na jego usta. Splotłam pod kołdrą nasze dłonie i popchnęłam go w prawo tak bym teraz ja się znalazła nad nim. Podciągnął moją koszulkę, w której spałam do góry i po chwili owe ubranie wylądowało koło łóżka Eddiego.
- Nie wiem co ten dupek Ci zrobił ale..
- Zamknij się i mnie pocałuj - przerwałam mu przyciskając swoją twarz do jego i wepchnęłam mu swój język do ust.
Nie chciałam z nim teraz rozmawiać o Dylanie. Też sobie porę znalazł. Teraz byłam tylko ja i On. Żaden Dylan, żadna Maggie, żadna K.T.
Rękami sięgnął do moich spodni od piżamy i zsunął je trochę w dół. Na więcej nie pozwoliłam, gdyż cały czas go całowałam. Gdy zabrakło mi już tchu Eddie zmienił pozycję tak, że znów znalazł się nade mną i już bez problemu ściągnął mi spodnie.
••••••••••••
Znów - tak jak rano - znalazłam się w obcięciach Edddiego. Czułam się po prostu wspaniale. Przy Dylanie, nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Owszem radosna - tak ale prze szczęśliwa?
Co chwile łapałam się na tym, że porównywałam Millera do mojego męża.
- Pójdę się wykąpać - powiedziałam do Eddiego i dotknęłam dłonią jego policzka, teraz trochę zaczerwienionego. Ubrałam jego koszulkę (uznałam, że znacznie dłużej zajmie mi ubranie swojej piżamy a jego koszulka była przynajmniej dłuższa), zabrałam wszystkie moje rzeczy, które leżały obok łóżka, uśmiechnęłam się do Eddiego, który bacznie obserwował każdy mój ruch i wybiegłam z pokoju zostawiając go samego. Wchodząc do swojego pokoju modliłam się żeby dziewczyny jeszcze spały. I tak na szczęście było.
Podeszłam do szafy, rozsunęłam ją i wyciągnęłam letnią, niebieską sukienkę. Zabrałam jeszcze bieliznę i ruszyłam do łazienki.
Usiadłam na szafce wspominając chwilę z przed niecałej godziny. Uśmiech sam mi się cisnął na usta.
Chwile jeszcze posiedziałam tam, zastanawiając się czy wsiąść prysznic czy raczej dłuższą kąpiel w wannie.
W końcu postanowiłam na na to drugie. Odkręciłam ciepłą wodę i stanęłam prosto przed lustrem.
Przede mną stała dziewczyna a raczej kobieta o bardzo wyraźnych rysach. Z lekko podniesionym brzuchem (tak, już wyraźnie widać ciążę). Stała i tak blado się uśmiechała. Niby radośnie ale czegoś brakowało.
A potem poczułam jak coś kopnęło mnie w brzuch. Nie coś. Dziecko.
Cieszyłam się, że będę je miała.
Na początku, było strasznie. Myślałam, że to już koniec. Że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Będę miała kolejny obowiązek więcej. A Dylan w ogóle mi nie pomoże.
Ale przecież Ono jest moją szansą. Możliwe, że już ostatnią.
Jestem ciekawa ile ten romans z Eddiem przetrwa. Może dłużej niż kto kol wiek mogły się spodziewać?
To będzie nasza tajemnica.
Wchodząc do wanny zalanej po brzegi gorącą wodą i chłodną pianą nie była już tak szczęśliwa. Po prostu czar prysł. A po chwili zalałam się płaczem. Czyli jednak to prawda, że kobieta w ciąży ma swoje humorki.
Co chwile łapałam się na tym, że porównywałam Millera do mojego męża.
- Pójdę się wykąpać - powiedziałam do Eddiego i dotknęłam dłonią jego policzka, teraz trochę zaczerwienionego. Ubrałam jego koszulkę (uznałam, że znacznie dłużej zajmie mi ubranie swojej piżamy a jego koszulka była przynajmniej dłuższa), zabrałam wszystkie moje rzeczy, które leżały obok łóżka, uśmiechnęłam się do Eddiego, który bacznie obserwował każdy mój ruch i wybiegłam z pokoju zostawiając go samego. Wchodząc do swojego pokoju modliłam się żeby dziewczyny jeszcze spały. I tak na szczęście było.
Podeszłam do szafy, rozsunęłam ją i wyciągnęłam letnią, niebieską sukienkę. Zabrałam jeszcze bieliznę i ruszyłam do łazienki.
Usiadłam na szafce wspominając chwilę z przed niecałej godziny. Uśmiech sam mi się cisnął na usta.
Chwile jeszcze posiedziałam tam, zastanawiając się czy wsiąść prysznic czy raczej dłuższą kąpiel w wannie.
W końcu postanowiłam na na to drugie. Odkręciłam ciepłą wodę i stanęłam prosto przed lustrem.
Przede mną stała dziewczyna a raczej kobieta o bardzo wyraźnych rysach. Z lekko podniesionym brzuchem (tak, już wyraźnie widać ciążę). Stała i tak blado się uśmiechała. Niby radośnie ale czegoś brakowało.
A potem poczułam jak coś kopnęło mnie w brzuch. Nie coś. Dziecko.
Cieszyłam się, że będę je miała.
Na początku, było strasznie. Myślałam, że to już koniec. Że już nigdy nie będzie tak jak kiedyś. Będę miała kolejny obowiązek więcej. A Dylan w ogóle mi nie pomoże.
Ale przecież Ono jest moją szansą. Możliwe, że już ostatnią.
Jestem ciekawa ile ten romans z Eddiem przetrwa. Może dłużej niż kto kol wiek mogły się spodziewać?
To będzie nasza tajemnica.
Wchodząc do wanny zalanej po brzegi gorącą wodą i chłodną pianą nie była już tak szczęśliwa. Po prostu czar prysł. A po chwili zalałam się płaczem. Czyli jednak to prawda, że kobieta w ciąży ma swoje humorki.
Odchyliłam głowę do tyłu opierając szyję o zimną ramę wanny. Czułam jak woda rozpala całe moje ciało. Mogłabym tak zasnąć.
Chciałabym teraz zasnąć.
Obudzić się wieczorem.
Gdy każdy będzie zajęty swoimi sprawami.
Chciałabym uniknąć konfrontacji z wszystkimi.
Tak, z Eddiem też.
Poderwałam się szybko, wyskakując z wanny i wylewając przy okazji małą część wody, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Podeszłam do zlewu zakrywając się puchatym białym ręcznikiem.
Jedna osoba brakowała tylko do tego, by runęło to wszystko to co stworzyłam przez te kilkanaście dni.
Jedna osoba.
Dylan.
Wahałam się, na prawdę. Nie wiedziałam co przyniesie ta rozmowa. Kolejną rozpacz?
Telefon umilkł a ja wpatrywałam się w smartfon do czasu aż się zablokował.
Chciałabym teraz zasnąć.
Obudzić się wieczorem.
Gdy każdy będzie zajęty swoimi sprawami.
Chciałabym uniknąć konfrontacji z wszystkimi.
Tak, z Eddiem też.
Poderwałam się szybko, wyskakując z wanny i wylewając przy okazji małą część wody, gdy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Podeszłam do zlewu zakrywając się puchatym białym ręcznikiem.
Jedna osoba brakowała tylko do tego, by runęło to wszystko to co stworzyłam przez te kilkanaście dni.
Jedna osoba.
Dylan.
Wahałam się, na prawdę. Nie wiedziałam co przyniesie ta rozmowa. Kolejną rozpacz?
Telefon umilkł a ja wpatrywałam się w smartfon do czasu aż się zablokował.
Owinęłam się szczelniej ręcznikiem i usiadłam na szafce- tej samej, co przed kąpielą. Znałam przecież Dylana najlepiej. Wiedziałam, że za chwile zadzwoni jeszcze raz.
I oczywiście nie myliłam się. Odebrałam telefon w momencie gdy w piosence pojawiły się pierwsze słowa.
- Halo?
- Patricia? To ja Dylan.
- Nie zauważyłam - zakpiłam
Cisza. Długa, bezsensowna, głucha cisza.
- Nie wrócę do Anglii - wyprzedziłam jego pytanie. Nie będziemy wałkować tej samej rzeczy
- Ale, Skarbie..
- Nie nazywaj mnie tak!- warknęłam - dla ciebie to był moment zapomnienia! A dla mnie? Zastanów się, kretynie jeden, jak ja się czułam!
Znów poczułam ten żal.
- Potrzebuje więcej czasu. Wiele więcej.
- Co kol wiek by się stało, Patricio, na prawdę Cię kocham i najbardziej w świecie pragnę, żebyś wróciła. Do Anglii. Do mnie. Nie każ mi tak cierpieć.
Ha! Czy on w ogóle się słyszy!? Nie każ mi tak cierpieć! Też mi coś.
Rozłączyłam się nie wypowiadając ani jednego słowa i zablokowałam jego numer. Ale złość (która pojawiła się, gdy powiedział ostatnie słowa) nie chciała minąć.
Nagle odechciało mi się wszystkiego, o do tej pory zaplanowałam. Zamknęłabym się w tej łazience, w gorącej wodzie (ah, co to za logika, by kąpać się w gotowanej wody, gdy na dworzu jest równa temperatura)
Nawet chciałam zejść do salonu w s u k i e n c e. Wszyscy (oj, tak myślę tu o Amber) dowiedzieli by się, że jestem w ciąży, co ukrywałam przez cały wczorajszy dzień, wieczór i noc.
I oczywiście nie myliłam się. Odebrałam telefon w momencie gdy w piosence pojawiły się pierwsze słowa.
- Halo?
- Patricia? To ja Dylan.
- Nie zauważyłam - zakpiłam
Cisza. Długa, bezsensowna, głucha cisza.
- Nie wrócę do Anglii - wyprzedziłam jego pytanie. Nie będziemy wałkować tej samej rzeczy
- Ale, Skarbie..
- Nie nazywaj mnie tak!- warknęłam - dla ciebie to był moment zapomnienia! A dla mnie? Zastanów się, kretynie jeden, jak ja się czułam!
Znów poczułam ten żal.
- Potrzebuje więcej czasu. Wiele więcej.
- Co kol wiek by się stało, Patricio, na prawdę Cię kocham i najbardziej w świecie pragnę, żebyś wróciła. Do Anglii. Do mnie. Nie każ mi tak cierpieć.
Ha! Czy on w ogóle się słyszy!? Nie każ mi tak cierpieć! Też mi coś.
Rozłączyłam się nie wypowiadając ani jednego słowa i zablokowałam jego numer. Ale złość (która pojawiła się, gdy powiedział ostatnie słowa) nie chciała minąć.
Nagle odechciało mi się wszystkiego, o do tej pory zaplanowałam. Zamknęłabym się w tej łazience, w gorącej wodzie (ah, co to za logika, by kąpać się w gotowanej wody, gdy na dworzu jest równa temperatura)
Nawet chciałam zejść do salonu w s u k i e n c e. Wszyscy (oj, tak myślę tu o Amber) dowiedzieli by się, że jestem w ciąży, co ukrywałam przez cały wczorajszy dzień, wieczór i noc.
Zamachnęłam się i rzuciłam telefonem w jedną z ścian. O tak. Teraz już jest dobrze.
Kąpać się teraz już nie będę, bo gdy leże w wannie to zawsze mam takie głupie przemyślenia. A teraz myślałam o Dylanie. Nie chciałam bardziej zakrzątać sobie głowy n i m.
Wytarłam z ciała ostatnie krople wody, po czym się ubrałam.
Wylałam wodę. Otworzyłam okno. Wrzuciłam wszystkie ubrania (włącznie z koszulką Eddiego) do kosza na pranie.
I wyszłam.
- Pat? - usłyszałam zachrypnięty głos Amber.
- Tak?
- Która godzina? - spytała i złapała się za głowę.
- Dochodzi dwunasta - odpowiedziałam podchodząc do biurka, gdzie miałam schowane tabletki. Podałam jej tabletkę razem z wodą w butelce.
Szybko połknęła ją, popiła dużą ilością wody i podziękowała.
- Mogę wsiąść prysznic?
- Oczywiście. Ręczniki są w szafce w łazience. Będę na dole. Zrobię śniadanie.
Ale zanim doszłam do kuchni zorientowałam się, że śniadanie już jest gotowe.
Na wielkim jasno-brązowym stole leżało wszystko czego dusza zapragnie. Dosłownie.
A przy nim stała KT (któż inny fatygował się, żeby to przygotować) i Fabian. Cóż. Tego drugiego w życiu bym się tu nie spodziewała.
- Ale przepysznie pachnie - wzięłam głęboki wdech i podeszłam do przyjaciół - myślałam, że zdarzę coś przygotować na śniadanie sama. Dużo osób zostało? - zapytałam już zajadając kanapkę, którą podała mi Kara. - mmmm, pyszność.
Mieć KT w domu, to na prawdę jest skarb.
- Nie wielu. Została Nina i ...
- Jesteś tego pewna? - przerwała mu KT.
- Pewna czego? - zapytałam z pełną buzią. Natychmiastowo zakryłam twarz dłonią.
- No w i e s z - podkreśliła - masz sukienkę. Wszystko jej widać.
- Droga KT - powiedziałam gdy już dokładnie przeżułam wszystko co miałam w buzi - jestem mężatką. To chyba oczywiste, że ma się dzieci, czyż nie?
- Tak - czemu odpowiada na pytania retoryczne? - ale jesteś Patricią.
Ty to jest ten moment, w którym powinna jej wszystko wypłakać? I tak miałam już dość zepsuty humor.
Kąpać się teraz już nie będę, bo gdy leże w wannie to zawsze mam takie głupie przemyślenia. A teraz myślałam o Dylanie. Nie chciałam bardziej zakrzątać sobie głowy n i m.
Wytarłam z ciała ostatnie krople wody, po czym się ubrałam.
Wylałam wodę. Otworzyłam okno. Wrzuciłam wszystkie ubrania (włącznie z koszulką Eddiego) do kosza na pranie.
I wyszłam.
- Pat? - usłyszałam zachrypnięty głos Amber.
- Tak?
- Która godzina? - spytała i złapała się za głowę.
- Dochodzi dwunasta - odpowiedziałam podchodząc do biurka, gdzie miałam schowane tabletki. Podałam jej tabletkę razem z wodą w butelce.
Szybko połknęła ją, popiła dużą ilością wody i podziękowała.
- Mogę wsiąść prysznic?
- Oczywiście. Ręczniki są w szafce w łazience. Będę na dole. Zrobię śniadanie.
Ale zanim doszłam do kuchni zorientowałam się, że śniadanie już jest gotowe.
Na wielkim jasno-brązowym stole leżało wszystko czego dusza zapragnie. Dosłownie.
A przy nim stała KT (któż inny fatygował się, żeby to przygotować) i Fabian. Cóż. Tego drugiego w życiu bym się tu nie spodziewała.
- Ale przepysznie pachnie - wzięłam głęboki wdech i podeszłam do przyjaciół - myślałam, że zdarzę coś przygotować na śniadanie sama. Dużo osób zostało? - zapytałam już zajadając kanapkę, którą podała mi Kara. - mmmm, pyszność.
Mieć KT w domu, to na prawdę jest skarb.
- Nie wielu. Została Nina i ...
- Jesteś tego pewna? - przerwała mu KT.
- Pewna czego? - zapytałam z pełną buzią. Natychmiastowo zakryłam twarz dłonią.
- No w i e s z - podkreśliła - masz sukienkę. Wszystko jej widać.
- Droga KT - powiedziałam gdy już dokładnie przeżułam wszystko co miałam w buzi - jestem mężatką. To chyba oczywiste, że ma się dzieci, czyż nie?
- Tak - czemu odpowiada na pytania retoryczne? - ale jesteś Patricią.
Ty to jest ten moment, w którym powinna jej wszystko wypłakać? I tak miałam już dość zepsuty humor.
Masz rację KT, masz rację. Nie chciałam tego dziecka, myślałam, że nie będę w stanie nigdy go pokochać. Nie dość, że ma ojca, który kocha tylko swoją pracę, to jeszcze taką bezuczuciową matkę. Nie miało tyle osób się dowiedzieć. Urodziłabym w spokoju (zaraz, tak da?) i oddałabym komuś, kto pragnie dziecka a nie może mieć.
Nie.
Teraz się wszystko zmieniło.
- Ale pachnie! - krzyknęła Amber zbiegając ze schodów. Bynajmniej nie musiałam dalej prowadzić tej rozmowy.
- Kara przyrządziła - powiedziałam Amber na górze że ja to zrobię, a jednak tego nie uczyniłam więc postanowiłam jej od razu powiedzieć kto to zrobił zanim zaczęłaby mnie chwalić.
I spojrzała na mnie.
- O Matko! Pat, ty... ty..! - jej oczy się raptownie powiększyły a usta wykręciły się w największy uśmiech jaki u niej widziałam.
Brawo, zaczęło się.
- Chce być chrzestną i koniec gadania! O Matko! Już sobie wyobrażam taką mała drugą Patricię ganiającą wszędzie! To wszystko co dobre, będzie miała oczywiście po cioci! O Matko, Matko, Matko, nie wierzę!
Czy jej przypadkiem przed chwilą nie bolała głowa i ledwo co mówiła?
- Amber, nie wydzieraj się tak - po schodach zeszła Nina trzymając się za głowę. Ledwo co miała otwarte oczy. Już prawie się przewróciła na schodach (są tak bardzo śliskie) ale podtrzymał ją Fabian, który podszedł w jej stronę, gdy tylko było ją widać.
Posłała mu czarujący uśmiech. Czy ja o czymś nie wiem?
- Nino! - Amber wzięła ją pod rękę i przyprowadziła do stołu - spójrz przed siebie i powiedź co widzisz!
- Widzę..No proszę jakie to niesamowite... widzę Patricię. Ależ niecodzienny widok.
- Patricio, wstań! - powiedziała to takim rozkazującym głosem, że aż się przestraszyłam. I pospiesznie wypełniłam jej rozkaz.
- Patricia w sukience! - posłała szokujące spojrzenie ku panny Millington - i... Patricio, czy to jest...?
- Dajce już spokój- powiedziałam spokojne i wgryzłam się w drugą kanapkę.
___
Boże, co ja zrobiłam?
Z Patrici wiecznie nienażartą kobietę
Z Kary jej biefef
A z Eddiego? O matko.. sama już nie wiem.
Nie.
Teraz się wszystko zmieniło.
- Ale pachnie! - krzyknęła Amber zbiegając ze schodów. Bynajmniej nie musiałam dalej prowadzić tej rozmowy.
- Kara przyrządziła - powiedziałam Amber na górze że ja to zrobię, a jednak tego nie uczyniłam więc postanowiłam jej od razu powiedzieć kto to zrobił zanim zaczęłaby mnie chwalić.
I spojrzała na mnie.
- O Matko! Pat, ty... ty..! - jej oczy się raptownie powiększyły a usta wykręciły się w największy uśmiech jaki u niej widziałam.
Brawo, zaczęło się.
- Chce być chrzestną i koniec gadania! O Matko! Już sobie wyobrażam taką mała drugą Patricię ganiającą wszędzie! To wszystko co dobre, będzie miała oczywiście po cioci! O Matko, Matko, Matko, nie wierzę!
Czy jej przypadkiem przed chwilą nie bolała głowa i ledwo co mówiła?
- Amber, nie wydzieraj się tak - po schodach zeszła Nina trzymając się za głowę. Ledwo co miała otwarte oczy. Już prawie się przewróciła na schodach (są tak bardzo śliskie) ale podtrzymał ją Fabian, który podszedł w jej stronę, gdy tylko było ją widać.
Posłała mu czarujący uśmiech. Czy ja o czymś nie wiem?
- Nino! - Amber wzięła ją pod rękę i przyprowadziła do stołu - spójrz przed siebie i powiedź co widzisz!
- Widzę..No proszę jakie to niesamowite... widzę Patricię. Ależ niecodzienny widok.
- Patricio, wstań! - powiedziała to takim rozkazującym głosem, że aż się przestraszyłam. I pospiesznie wypełniłam jej rozkaz.
- Patricia w sukience! - posłała szokujące spojrzenie ku panny Millington - i... Patricio, czy to jest...?
- Dajce już spokój- powiedziałam spokojne i wgryzłam się w drugą kanapkę.
___
Boże, co ja zrobiłam?
Z Patrici wiecznie nienażartą kobietę
Z Kary jej biefef
A z Eddiego? O matko.. sama już nie wiem.
No patrzcie, kolejny serial, który oglądałam się skończył :ccc ''Trochę sobie poczekasz , ale wiesz , że on będzie. A nie jak z tda. ;c" Dziękuje za dzielne pociesznie mnie Łucjo. Na prawdę bardzo bym chciałam że Anubis wrócił. Żebym znowu się w tym zakochała no!
Macie na koniec Lolę, która jest ''szczęśliwa''. Eh, najsmutniejsza postać z całego serialu. (Ej no sorry, ona zabiła człowieka- PAMIĘTAJ nie zadzieraj z kobietą w ciąży). A trzeba było nie przespać się z Francisem xD. Ale jest moją drugą ulubioną postacią, to można jej wybaczyć c:
aaaaaaa nareszcze tylko gdzie ta wielka milosc peddie za malo chce wiecej i pisz czesciej peddie forever
OdpowiedzUsuńMoje peddie wrucilo kocham ten rozdzial
OdpowiedzUsuńChce juz kolejny pat i eddie nasze kochane peddie tylko ten pieprzony dylan ughhh mam go dosyc niech pat i eddie beda razem i wychowuja dziecko oczywiscie jakies sprzeczki ale nie dylan bo dostane zawalu jezeli pat go jeszcze kocha... czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJeeeeeeeeeeeej :) Jak słodko.
OdpowiedzUsuńMoże to kwestia tego, że tak dawno nie pisałaś, ale do tej pory miałam wrażenie, że wszyscy wiedzą o ciąży Pat ^^ Ach ten mój nieogar...
Czekam na ciąg dalszy... Jak chcę już... To jest takie fajne...
fajne
OdpowiedzUsuńGenialny :D
OdpowiedzUsuńAww moje peddie heh czytam to chyba piaty raz wciagajace ns maxa ale nexta to tu niema juz od dawna dlatego smutam niech ten dalan czy jak tej ciotie na immie sie odwali i zostawi moje peddie w spokoju
OdpowiedzUsuńBedziesz jeszcze pisac na drugim blogu o peddi bo nie wiem czy mam czekac czy nie
OdpowiedzUsuńkiedy dodasz next?
OdpowiedzUsuń