poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 4.

Uwarzaj na siebie. 
Masz mi tu wrócić, słyszysz?
 Jak dolecisz napisz do mnie. 
Chcę być z tobą na bieżącą.
Już tęsknie. Uważaj też na malucha. 
Przylecę do ciebie niedługo. 
Trzymaj się. 
Tymi słowami żegnała mnie Maggie na lotnisku. Nie mogła przestać mówić. Ma końcu z jej oka poleciała łza. Przytuliła mnie tak, jakby to ostatni raz się widzieliśmy.
Nie.
To jeszcze nie ostatni raz.
Ale teraz jestem już w Ameryce. Staram się wymazać z pamięci tamte złe chwile z Anglii. Na całe szczęście świeci tu słońce. Mogę ubrać spokojnie okulary i nie obawiać się gapienia się na mnie innych, obcych ludzi. Od razu przyszły do mnie wspomnienia, jak byłam pierwszy raz w Ameryce.

-Witam piękną nieznajomą- szepnął mi ktoś do ucha. 
- Eddie!- krzyknęłam- nie wiesz że ludzi się nie straszy- skarciłam go i przytuliłam się do niego. 
- A może by tak buziak na powitanie?- zapytał łapiąc mnie za rękę.
 - Nie zasłużyłeś- odpowiedziałam i wytknęłam język. 
- To sam sobie wezmę- powiedział i mnie pocałował. Obiema rękami trzymał moją twarz.
Fajnie by było gdyby ta chwila trwała wiecznie. Tyle że tym razem przeszkodziła nam mama Eddiego. Ja zestresowana oderwałam się szybko od chłopaka i stanęłam za nim. Tyle osób pewnie widziało ten pocałunek a ja głupia stresuję się bo widziała go mama Eddiego. To chyba bardziej powinien być zestresowany mój chłopak.
 - Nie chciałam Cię przestraszyć- zaśmiała się straszna kobieta. 
- Ja nie boję się niczego- odpowiedziałam- Patricia jestem- dodałam. 
- Miło w końcu Cię poznać. Eddie tyle nam o tobie opowiadał że mam wrażenie, że znam Cię już od dawna. 
- To może wybierzemy się do domu?- zaproponował Miller przerywając rozmowę. - Tak, tak- odpowiedziała jego mama i odwróciła się do nas tyłem. Eddie znów złapał mnie za rękę i wziął mój bagaż. Normalnie to bym nie szła za rękę z nim, ale biorąc pod uwagę, że nikt mnie tu nie zna...

Patricia stop! Nie przyjechałaś tu do Eddiego, tylko do Joy i KT. To pewnie przez to jak spotkałam Eddiego w Liverpool'u. Cały czas o nim myślę. Chore.
- KT nie przyjedzie- podeszła do mnie brunetka, która przed chwilą rozmawiała przez telefon z współlokatorską- musiała zostać w pracy. Zamówiłam na taksówkę. Mamy gdzieś tak pół godziny. Idziemy do Subway'a?
Zacisnęłam usta w prostą linię i pokiwałam głową. Lotnisko było mega duże ale Joy szła tu jakby znała je już na pamięć. Bo chyba nie zabłądzimy, nie?
Mercer skręciła w prawo a naszym oczom ukazał się subway.
Odebraliśmy tacę z jedzeniem od sprzedawcy i usiadaliśmy przy najbliższym wolnym stoliku. Po chwili moja taca była już pusta. Joy spojrzała na mnie pytaniem '' Co!? Jak!?''. Ona nawet nie zjadła jeszcze połowy.
- Nie zapominaj, że nas jest dwóch - złapałam za brzuch.
Towarzyszka uśmiechnęła się i wróciła do jedzenia. Joy jadła trochę wolo więc musieliśmy biegnąć na taksówkę, która już czekała na nas od dobrych 10 minut. Niech to Joy zapłaci za to. Wsiedliśmy do samochodu a taksówkarz zapakował nasze walizki do bagażnika. Dziwnie takkk. W tu są żółte taksówki a w Angli czarne. Już przyzwyczaiłam się do tych z mojego ojczystego kraju. Mimo, że rzadko nimi jeździłam (preferowałam własne auto).
 Zbliżaliśmy się do Vancouver - miasta okrytego z trzech stron oceanem. Czy ich nie denerwował ten szum aut? Mnie bardzo. Leeds nie było mało ruchliwym miastem ale dało się przerwać. A tu?

 - Spokojnie Patricio, mieszkamy na obrzeżasz - chyba wyczytała z mojej miny o co chodzi- mamy dom z widokiem na ocean - pochwaliła się.
- Ciekawe kto za niego płaci. Skoro był blisko oceanu, musiał być bardzo drogi.
- O to się nie martw. Mamy dobre pracy. Ja razem z KT pracujemy w tej samej redakcji. Jestem zastępcą dyrektorki, rozumiesz!?- z jej głosu dało się odczuć ekscytacje- a to on niedawna. Normalnie zapomniałam ci powiedzieć, jak byliśmy w Angli.
Miałam inne zmartwienia.
- A Fabian wykłada historię. Egiptolog z niego czy ktoś tam. Normalnie drugi Frobisher! Tysiąc książek z hieroglifami w pokoju. Nie kumam gościa. Niedługo jedzie do Egiptu..
Joy nareszcie skończyła swoją paplaninę gdy stanęliśmy pod mieszkaniem. Dom był naprawdę ładny. Ładny? Mało powiedziane.
- Witamy w domu- powiedziała jeszcze z tym swoim uśmiechem na ustach, który ani razu jeszcze nie znikł i otworzyła przede mną drzwi.
Przed nami był ogromy salon, białe sofy, czarny stolik z szkłem po środku pomieszczenia. Wielkie szklane drzwi, służące jako wyjście na plaże. Plazma wisząca na czarno-szarej ścianie. Ogółem pomieszczenie było bardzo przejrzyste.
- Podoba się?
- Jest ślicznie.
Kuchnia była połączona razem z salonem. Oddzielały te dwa pomieszczenia meble kuchenne.
- Tam jest łazienka- wskazała na drzwi po prawej stronie - pokaże ci, gdzie będziesz miała pokój.
Walizki zostawiliśmy pod ścianą i poszliśmy schodami na górę.
- Tu na przeciwko jest mój pokój, obok KT, a na końcu chłopaków. Ty będziesz spała tu- otworzyła drzwi do jednego z pomieszczeń.
Pierwsze co rzucało się w oczy to okno. Było praktycznie na całą jedną ścianę. Za nim rozpowszechniał się błękitny ocean. Ściany w tym pokoju były pomalowane na kremowo. Dwuosobowe łóżko okryte fioletową pościelą stało z prawej strony a na przeciwko szafa z lustrem wbudowana w ścianę. Nie zabrakło tu również biórka. W kącie leżały dwa czerwone fotele przypominające worki.
- Przyniosę ci walizkę- powiedziała Joy i wyszła szybkim krokiem z pokoju.
Podeszłam do okna by ogarnąć krajobraz. Jest tu o wiele piękniej niż w Leeds. Idealne miejsce do wypoczynku.
W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze jakieś drzwi. Jeszcze jedna łazienka. Kafelki na ścianach miały taki sam kolor jak ten ocean. Te na podłodze miały kolor brudnego białego a znajdowały się na nich przeróżne wzory.
Joy weszła do pokoju z moim bagażem a ja czym prędzej wyszłam z łazienki.
- Pomogę ci się rozpakować- podeszliśmy do szafy.
Wciągnięcie tego wszystkiego i ułożenie zajęło nam z 10 dobrych minut. Aż tyle tego miałam?
Z dołu doszedł nas dźwięk trzaśnięcia drzwiami i przekleństwo, zapewne skierowane do tych drzwi.
- KT przyszła. Choć- pociągnęła mnie za rękę.
Po dwóch sekundach byliśmy na dole. KT stała jeszcze przy drzwiach z masą reklamówek przy nogach. Otworzyła je na oścież, za pewne aby się przewietrzyło
- Patricia!- krzyknęła omijając zwinnie zakupy i przytuliła mnie - ale Cię długo nie widziałam! Boże co Ci się stało!?
Spojrzałam na swoje stopy. Jakoś mnie teraz zaciekawiły. Nie chciałam o tym gadać bo głupio mi było.
 - Patricie pobił jej mąż - wytłumaczyła Joy. Mówiła to bardzo powoli.
Spojrzałam na Rush. Miała zmartwiony wyraz twarzy. Otworzyła buzię by coś powiedzieć ale ktoś ją wyprzedził. Nie była to Joy, tylko ktoś, kto teraz dopiero wszedł do mieszkania.
- Że co słucham!? 

 ______


Opowiadanie krótkie, gdyż muszę coś jeszcze bazgrnąć na drugi blog. Od 2 tygodni tam już nie pisałam. Co ze mnie za autorka...
Znów skończyłam na tym samym. Ktoś coś powiedział, ale nie napisałam kto. Zgadujcie. Na pewno wiecie kto to xd. Teraz mam jakoś więcej czasu na pisanie, bo jestem chora i nie chodzę do szkoły. Winę zwalam na Paulinę (TheNiuuniaaaa), że zaraziła mnie jak pisaliśmy na gg. Muszę jeszcze zrobić jakiś lepszy szablon na tego bloga, bo ten aktualny mi się nie podoba. Teraz na pewno najpierw napiszę TU ;*
Ps. Nie patrzcie na mapy Google, jak wygląda to całe Vancouver ( TAM URODZIŁ SIĘ BURKELY! <3) bo trochę zmyśliłam to z tym, że otoczony jest z 3 stron oceanem xdd . 
Ma ktoś insta? http://instagram.com/esaendeera#

6 komentarzy:

  1. ja mam instagrama
    jestem carolinekarolaa

    OdpowiedzUsuń
  2. super szybko wróć do zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dziwne wrażenie,że tym razem tą tajemniczą osobą,której imienia w rozdziale nie zdradziłaś,będzie Eddie.
    Rozdział świetny!Czekam na kolejny!Mam nadzieję,że szybko go dodasz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myśle że to Eddie,a rozdział superowy,kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny
    wróciłam na blog http://moja-wersja-hoa.blogspot.com/
    zapraszam

    OdpowiedzUsuń