piątek, 12 lutego 2016

Rozdział 12.

- Cholera.
Głośny trzask, jeszcze więcej przekleństw i szum spływającej wody.
Lekki powiew zimnego listopadowego rannego powietrza nie jest tym co właśnie w tym momencie pragnęłam. Owinęłam się szczelniej kołdrą i zamknęłam oczy z nadzieją że jeszcze zasnę. Przecież umówiłam się z Maggie dopiero po popołudniu więc bardzo bym chciała spożytkować ten czas lepiej niż na słuchanie mężczyzny który nigdy nie potrafi się cicho zachować.
Zrzucenie chyba wszystkich butelek z płynami w łazience to już chyba było apogeum mojego zażenowania i złości więc wstałam z łóżka, okryłam się kocem znajdującym się na bujanym fotelu i wyszłam z pokoju gościnnego stają twarzą w twarz z Dylanem.
Wciąż tego samego nieziemsko przystojnego Dylana, mojego męża, który jest najbardziej znienawidzoną przeze mnie osobą.
- Obudziłem Cię?
Nie powiedział tego jak kiedyś, z przejęciem, powiedział to jak nauczyciel wręczający uczniowi sprawdzian 'jedynka, masz dwa tygodnie na poprawę'.
Nie pocałował mnie, jak kiedyś na powitanie
Nie spojrzał na mnie, jak kiedyś z miłością i troską.
Nawet tego nie oczekuje.
- Mógłbyś zachować się nieco ciszej?
- Mógłbym.
- Dziecko niebyt dało mi dzisiaj...
- Twój problem - wszedł mi w słowo
Jasne że mój. Naważyłam tego piwa i teraz sama muszę je wypić. Zacisnęłam zęby i odwróciłam twarz na bok by Dylan nie zauważył jak wielki ból sprawiły mi te słowa.
- Patricia - powiedział łagodnie. Chyba jednak zwrócił uwagę na moje zachowanie - ja... ja na prawdę Cię kochałem. Całym moim sercem. Byłaś tylko ty. Wiem, nawaliłem, wyjechałaś ale z porównaniem do ciebie nie zdradzałem Cię. Wybaczam Ci ale my? Tego już nie ma
- Eddie, coś się stało, czemu tak długo się nie odzywałeś? Kiedy wracasz?- zapytałam z entuzjazmem. Mija już prawie miesiąc a on wciąż nie wrócił do Liverpool. Miał wyjechać na dwa tygodnie ale cóż tak wyszło. 
- Patrcio... Ja nie wracam..
Ale jak to nie wraca? Przecież musi wrócić, do mnie. Mam zostać teraz sama? Jak to? 
- Co masz na myśli mówiąc że nie wracasz? 
Przeraziłam się. Nie może mnie zostawić. Jest całym moim światem. Do oczu napłynęły mi łzy. Oczywiście że to przez moją ciążę. Nie płakałam nigdy zbyt często. Nawet po moim poważnym zerwaniu z Eddiem przepłakałam tylko jedną noc. 
- Okłamałem Cię.
- Eddie co ty do cholery mówisz!? Nie strasz mnie! - mój oddech przyspieszył 1000 razy. A co jeśli mówi prawdę?

- Dylan, przepraszam Cię.
- To nic nie zmieni.
- Wiem. Papiery rozwodowe już gotowe?
- Prawie, myślę że to kwestia kilku dni. Dobranoc Patricio.
- Co ja mam bez ciebie zrobić? - zawyłam niczym pies.
- Musisz wrócić do Dylana, twojego męża, nie pamiętasz? 
Nie odezwałam się ani słowem gdyż nie byłam w stanie.
- Kocham Cię najmocniej w świcie Patrcio.
- Ja też. Ja też ciebie kocham, nie Dylana, ciebie. Nie mogę wrócić do niego. Nie po tym co zaszło między nami
A potem już słyszałam tylko jak Eddie płakał. Nie mogłam znieść dalej tego, tego całego bólu więc zakończyłam połączenie i ... tak pewnie wszyscy wiedzą że po prostu płakałam.

Dylan zostawił mnie samą w pustym mieszkaniu. Chciałam jeszcze spać, ale wróciły wspomnienia i nie byłam wstanie nic innego robić.
Tęsknię za Eddiem.
Najmocniej na świecie.
Gdy wróciłam nie cały miesiąc temu wydawało się że wszystko jest w należytym porządku. Myślałam że to może kolejny nowy początek mojego szczęścia ale tak nie było. Udałam że jestem szczęśliwa. Pozwoliłam się nawet pocałować Dylanowi jednej nocy. Ale gdy tylko zamknęłam oczy widziałam twarz Millera.
Człowiek może kochać wiele osób ale tylko jedną kocha najmocniej. Tą osobą nie jest Dylan i pewnie nigdy nie był.
Jeśli chodzi o kwestie mojego małego słoneczka, które się jeszcze nie narodziło to zawsze miałam jakieś wątpliwości czy aby na pewno było ono dzieckiem Dylana. Ale przecież byłam przykładną żoną 'kochającą' swojego męża. Po rozmowie z Maggie właściwie wszystko się zmieniło. Przyznała mi że podczas jednej z jej hucznych imprez urodzinowych (tak, wszyscy uwielbiają Maggie, wcale się nie dziwię. Ma naprawdę masę znajomych z którymi utrzymuje stały kontakt) pojawił się Eddie. Nie wiem ile wtedy wypiłam ale prawdopodobnie skończyłam w łóżku z nim. Szczerze mówiąc myślałam że po prostu miałam jakieś urojenia i całkowicie wykluczałam tą opcję.
Tak na prawdę Eddie i Maggie ukrywali przede mną prawdziwą historię, co więcej nawet podejrzewają że dziecko jest właśnie jego.
A ja? Ja jestem tego 100% pewna.
Powiedziałam wszystko Dylanowi. Że go zdradzałam, że dziecko nie jest jego.
Zdziwiłam się jego reakcją. Nie uderzył mnie (tak tego chyba się najbardziej bałam), nie zaczął krzyczeć tylko zaczął płakać.. tez płakałam jak mu to wszystko mówiłam, było to dla mnie naprawdę trudne. Przeżyłam z Dylanem wiele wspaniałych chwil.
Postanowiliśmy wziąć rozwód i do czasu gdy nie dowiemy się kogo jest dziecko będzie mi pomagał we wszystkim. Oczywiście w granicach. Nigdy nie myślałam że będę czuła się tak okropnie, że będę w stanie zdradzić mojego męża. 'No dobre i na złe' chyba jednak się nie udało.
Zostałam wychowana w wierze protestanckiej jednak Dylan jest chrześcijaninem. Nalegał byśmy wzięli ślub kościelny ale ja byłam przeciw temu. Na szczęście szanował moje zdanie.
Naprawdę liczę że znajdzie szczęście z kobietą która go pokocha. Że będzie mógł ją poślubić w kościele, przy świadkach i Bogu.
Śmieszne jest to, że jak kiedyś rozmawiałam z Eddiem na temat ślubu, gdy poprosił mnie bym wzięła z nim ślub kościelny od razu się zgodziłam.
Zatrąciłam się wspomnieniach tak, że gdy usłyszałam dzwonek do drwi, nieźle się przestraszyłam.
- Eeee, hej, Patricio.
To był Pierre.



Cześć wszystkim! 
Pierre to brat Eddiego jakby ktoś nie pamiętał (no jasne że nikt nie pamięta xd)
Rozdział pewnie by się nie pojawił gdyby nie Klaudia, która strasznie mnie pokarała swoim ostatnim opowiadania :< 
No cóż, do następnego rozdziału, być może :* 

3 komentarze:

  1. Groźby się opłaciły :3
    Nie pamiętam prawie nic z tego co się wydarzyło w poprzednich rozdziałach, tylko jakieś przebłyski ale cóż. Ten rozdział i tak był cudowny i w pewien sposób chyba nie rozumiem zachowania Dylana i jestem zła na Eddiego i mam nadzieję, że Pierre przywlecze swojego brata nawet siłą pod drzwi Pat :D
    Albo... okaże się że on również jest zakochany w Pat. Choć to mogłabym chyba wykluczyć, gdybym pamiętała inne rozdziały.
    Nie ważne.
    Za bardzo ponosi mnie fantazja :)
    Ale ehh... to chyba oznacza, że musze też napisac jakiś rozdział... :/ No ale jak mus to mus
    I zapamiętaj sobie, że zmuszę cię do skończenia tego opa. Albo nigdy nie poznasz zakończenia na blogu Patrycji. Muahahaa <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ^^ Czekam na kolejne :) Zapraszam do mnie www.peddieeforever.blogspot.com
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super to! nie wierzyłam już że przeczytam kolejne, a czekałam, i czekałam, i przez przypadek teraz je znalazłam. Nie wiesz, jak mi się ryjek cieszy! Błagam Cię napisz coś szybko dalej, tak ślicznie proszę

    OdpowiedzUsuń