sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 11.

- Opisuje wektor, osiem liter, pierwsza na k.
- Nie wiem, kierunek?
- Ozdobne obramowanie wejścia na a.
- Daj już spokój z tą krzyżówką, Pat.
Oderwał się na chwile od laptopa by spojrzeć na mnie. Leżałam na plecach na Jego łóżku trzymając w dłoniach jakieś stare wydanie krzyżówek, które znalazłam gdzieś w kuchni pod ladą.
- Miałeś to już skończyć pół godziny temu - powiedziałam z wyrzutem siadając na materacu - zaraz przyjdzie Pierre i z naszego wyjścia nic nie wyjdzie.
- Przykro mi, praca to praca.
Westchnęłam i opadłam z powrotem na łóżko.
Bez podpisu.
Proste! Anonimowe.
Ale..
- Jak się nazywa to duże jezioro w Estonii? - spojrzałam w stronę biurka, gdzie powinien siedzieć Eddie. Ale zamiast tego znalazł się na de mną.
- A jak Cię pocałuje, to w końcu przestaniesz rozwiązywać te głupie krzyżówki?
- Bardzo kusząca propoz... - natychmiast pocałował mnie kładąc rękę na moich plecach. Drugą ręką wyrawał mi z rąk gazetę i wyrzucił gdzieś za siebie.
Byłam w niebie. Byłam z nim. Byłam z nimi. W Niebie nie było miejsca na różne złe rzeczy, które działy się na Ziemi, tam w Leeds. Dlatego tak cały czas uważałam to za fikcje. Przecież byłam szczęśliwa. Byłam kochana. Nie tylko przez niego. Ale także przyjaciół.
Już wkładałam ręce pod jego koszulkę kiedy usłyszeliśmy dość głośnie prychnięcie z nutką rozbawienia.
Oderwałam się do Eddiego to chyba mało powiedziane. Po prostu odepchnęłam go z całej swojej siły i natychmiast usiadłam na łóżku blondyna tyłem do drzwi. Na pewno moją twarz przykrywała teraz czerwona barwa. I nawet założyć się mogę że wszyscy w pokoju słyszeli moje bicie serca.
- No, no, no - powiedział Pierre. Od razu wiedziałam że to on. Tylko on wchodzi w nieodpowiednich momentach. Widzi młody zdecydowanie za dużo. - wiedziałem, że coś na pewno się kroi ale żeby aż tak? - zaśmiał się. - zaraz, okłamaliście mnie. Bracie...
Odwróciłam się w stronę drzwi kiedy poduszka, którą rzucił Eddie trafiła Młodego.
Miałam tylko nadzieję, że nie byłam już czerwona.
Zabrałam z podłogi moje kapcie i szybko wybiegłam z pokoju zostawiając chłopaków samych, chcąc pozostać samej.
Sierpień
Dalej wakacje.
Dalej Ameryka.
Dalej z Nim.
Wszyscy w domu i tak już oficjalnie wiedzą, że Eddie znów jest dużą częścią mojego życia. Powiedzieć, że jest moim chłopakiem było by trochę dziwnie zważając na Dylana który jest moim mężem. Ale tylko cywilnie. 'Świstek papieru, nic takiego' powiedziała kiedyś Piper, która zdaje się nie doznała jeszcze prawdziwej miłości.
Do naszego grona dołączyła jeszcze jedna amerykanka, Nina.
Również oficjalnie wszyscy wiedzą, że jest z Fabianem. A ja z nieoficjalnych informacji wiem, że próbują zwiać do Egiptu. Jedyne co ich trzyma to praca Ruttera. Wykłady zajmują jemu na prawdę masę czasu a przecież nie może wyjechać, zostawiając uczniów.
Joy od jakiegoś czasu mieszka ze swoim chłopakiem. Brakuje mi jej bo przecież tylko dzięki niej tu teraz jestem. Z tego co wiem ostatnio miała ostrą kłótnie  z KT (śmieszne, prawda?) i od tego czasu nie zjawiła się w domu. Nina, która jako jedyna była wtedy jeszcze w domu powiedziała, że chodziło o pracę, ale szczegółów nie zdradziła.
Wszyscy pracują, tylko ja siedzę w domu cały czas sama. Ciekawe, że na moją kartę wciąż przybywają pieniądze. Czyżby zasługa mojego męża?
Podeszłam do drzwi, gdy usłyszałam pukanie.
Przed progiem stała dziewczyna, nie mogła być starsza ode mnie. Jej wygląd świadczył pracę przy biurku, pewnie w jakieś popularnej firmie.
- Cześć - uśmiechnęła się szeroko pokazując rząd na prawdę zadbanych białych zębów.
Na pewno jest bogatszą osobą, po prostu na taką wygląda.
- Szukam Eddiego.
Bam. Czar prysł.
- Jest w pracy - odpowiedziałam.
Pisał jakieś 30 minut temu, że się spóźni.
- Wyszedł dwie godziny temu - powiedziała płynnie. - mam mu do przekazania te dokumenty. - wskazała na gruby plik kartek, które trzymała jedną ręką przyciągniętą do brzucha - zaraz, ty musisz być Patricia. Eddie cały czas o tobie mówi. - mówiła cały czas, gdy przekazywała mi materiały - jestem jego partnerką. Partnerką z pracy rzecz jasna - zaśmiała się nerwowo. Pewnie zrobiłam taką minę typu "że co!?"
- Tak, Patrcia, miło - podałam jej rękę - zgaduje, że Shelia. Eddie wspominał.
  Uśmiechnęła się znów potwierdzając moje słowa.
Po czym przypomniałam sobie:
- Ale jak to dwie godziny temu?
- Nie mam pojęcia, mówił, że ma coś pilnego do załatwienia. Ale raczej nie powinnam się wtrącać.
Powoli odwróciła się i zaczęła iść w stronę samochód. ''Do zobaczenia'' rzuciła jeszcze.
- Dzięki za te - podniosłam swoją rękę do góry - kartki- ale chyba już nie usłyszała.
Dokumenty jak zwykle położyłam na szklanej ławie a sama położyłam się na sofie. Wzięłam pilot do ręki i okryłam się miękkim, zielonkawym kocem.
O tej porze zawsze leciał serial, który od jakiegoś czasu oglądam przez Ninę.
Gdy tylko się zaczynał, Nina zawsze się darła, żebyśmy jej nie przeszkadzali, jak to robiliśmy od początku.
Potem, gdy już kompletnie nie mogłam nic robić (nawet jeść!) zaczęłam dosiadać się do Martin i oglądać razem z nią. I tak to się zaczęło.
Właśnie pokazali sponsor programu więc odłożyłam więc pilot i jeszcze bardziej opatuliłam się kocem.
A reszty to już w ogóle nie pamiętam.
Obudziłam się dopiero jakiś czas później, gdy Eddie wchodził do domu. Odłożył klucze na blat, podszedł do mnie i standardowo pocałował mnie w czoło, tym razem budzą mnie.
Otworzyłam zaspane oczy uśmiechając się szeroko widząc przed sobą Millera.
- Cześć-  wyciągałam rękę by dotknąć nią jego idealnie delikatnych włosów.
Ale przypomniało mi się, że mnie okłamał.
Przestałam się uśmiechać i natychmiast usiadłam na sofie.
W dodatku spałam dwie godziny co daje Eddiemu aż cztery godziny.
- Coś... coś nie tak? - przyjrzał mi się uważnie.
- Okłamałeś mnie- odepchnęłam jego rękę, którą chciał mnie dotknąć.
- Słucham? 
- Okłamałeś mnie - powtórzyłam wiele głośniej - pisałeś, że musisz zostać dłużej w pracy!
- Tak było - bronił się.
Wiem, zachowywałam się jak zazdrosna stara żona ale musiałam. To kłamstwa były jednym z powodów rozpadu naszego poprzedniego związku. Nie chce po raz kolejny stracić tak ważnej dla mnie osoby. 
- Przyszła Shelia. - wskazałam na stos papierów leżących przede mną. Otaksował je wzrokiem i znów spojrzał na mnie, nie odważając się powiedzieć choćby słowa. Stał przede mną z zaciśniętymi ustami i wyrazem twarzy pełnym skruchy. 
- Nie, nie, nie.. To nie tak- usiadł obok mnie uważnie mi się przyglądając jakby prosił mnie  o pozwolenie.
- To mi to wytłumacz - głos mi się złamał a z oczy poleciało kilka łez.
Miałam bardzo czarne myśli. Tak, owszem, nawet myślałam o tym, że mnie zdradza. Może byłam znów w nim zakochana po uszy i nie zauważyłam, że znikał na dłuższy czas.
Teraz to łzy kapały jedna po drugiej. Ta wizja jest dla mnie na prawdę ciężka.
- Patricio, proszę nie płacz- przygarnął mnie do siebie a ja o dziwo nie stawiałam sprzeciwu- Przecież wiesz, że kocham Cię z całych sił ale...- teraz to jemu głos się złamał.
Skończył zdanie na ''ale'', a jest to najgorsze co człowiek może może popełnić. Byłam teraz w jeszcze większej niepewności niż przedtem. 
- Mam problemy - wyrzucił z siebie z bólem w głosie. - znaczy problem.
W pomieszczeniu zapadła niezręczna cisza. 
Poczułam się podle. Jak mogłam pomyśleć, że mnie zdradza? Sam znów to zaczął. I to ja dla niego zdradzam swojego męża. Gdyby mnie zostawił, przecież znów musiałabym być z Dylanem, żeby przeżyć. 
- Tak bardzo mi odbiło, Eddie - łgałam dalej - po prostu nie jestem w stanie Cię znów stracić.
Przecież za czasów licealnych tak ciężko było nam się dogadać. Ale przebrnęliśmy przez to i kto by się spodziewał, że zakochamy się w sobie bez granic. Tak ,że nie jestem w stanie myśleć racjonalnie.
- Hej, hej - przytulił mnie do siebie mocniej - nie stracisz. Obiecuje. 
- Chciałam gdzieś z tobą dziś wyjść, skoro jutro wyjeżdżasz ale, ale teraz to jedynie mam ochotę na całe pudełko lodów czekoladowych.
Uśmiechnęłam się do niego, odklejając se od niego. Chciała mu tym pokazać, ze rozumiem, że się już nie gniewam na niego.
Choć ta sprawa z jego problemami nie daje mi spokoju. 
- o t y m - coś widzę, że będzie to temat tabu - porozmawiamy później,okej? - dodałam by nie czuł się spięty - lepiej idź już po te lody- byłam w stanie pokazać mu szczery usmiech
- Skoro jutro wyjeżdżam to może spożytkujemy ten czas wiele lepiej? - teraz to on wyszczerzył się, niebezpiecznie dotykając moich pleców - poza tym możemy być n prawdę głośno a i tak nikt as nie usłyszy. 
Fakt. Wszyscy mieszkańcy poszli dziś do jakiegoś baru obchodzić urodziny kogoś tam. Ja natomiast postanowiłam zostać w domu. Chciałam ten wieczór spędzić z Eddiem
Przywarliśmy do siebie ustami w samym momencie a już po chwili ściągałam z  niego jego marynarkę. Zrzuciłam z siebie koc i wciąż się całując udaliśmy się do jego pokoju. Stop. Naszego pokoju. Przecież przebywałam tam większość czasu.
I jak to zwykle bywa po tej małej kłótni wylądowaliśmy razem w łóżku. 
A potem o sen już nie było trudno. Noc zdecydowanie była za krótka bo kiedy sen w końcu zaczął się rozkręcać usłyszałam budzik Millera.
Nałożyłam poduszkę na głowę ale to nic nie dało.
- Eddie - starała się to powiezie głośno ale okazało się, że miałam niezłą  chrypę. 
Nawet go walnęłam ale on dalej spał jak zbity.
Znalazłam jego telefon gdzieś pod jego poduszką i spokojnie nacisnęłam jakiś klawisz z nadzieją, że nie włączy się ''drzemka''. W ciszy teraz mogłam położyć telefon na półkę nocną, którą miałam na wyciągnięcie ręki i odpłynęłam w objęciach Morfeusza.


 Hej, rozdział dla Łucji bo gdyby nie twój wpis pewnie jeszcze nie napisałabym niczego :))) Kc:*

10 komentarzy:

  1. Nonono kuzynera!! Nawet ja sie skusilam na przeczytanie. Niezle ci idzie. Teraz jestes zmuszona czytac u mnie takze powo <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się zobaczyć kolejnego rozdziału, a tu taka niespodzianka. Dobrze, że coś mnie podkusiło żeby wejść na bloga :). Miło czytało się rozdział również ze względu na sentyment do tematu. Choć przyznam, że przeczytałabym bardziej rozwiniętą wersje, a i ten wybuch płaczu pod koniec był trochę mało realistyczny oraz nie pasujący szczególnie do postaci w takim wieku i po przejściach. Mam nadzieję, że nie będę musiała czekać znowu tyle czasu na nowy rozdział :).
    Powodzenia w pisaniu.
    Iluzjonistka

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajeeebisty :') cieszę się że dalej piszesz :')

    OdpowiedzUsuń
  4. A co z dzieckiem Patrici? Czy ona nie była w ciąży? Kurde... nie ogarniam...
    Ale cieszę się, że napisałaś :P W przeciwieństwie do mnie...
    Kilka błędzików kochana... Się nie sprawdzało tekstu przed wstawieniem :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Super a Patricia nie może się rowiedziść z Dylanem skoro kocha Eddiego ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :*
    Zapraszam na nn na:
    http://love-is-the-strongest.blogspot.com/
    alicecullen1920

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham Twoje opowiadania, są cuuudne <3
    kiedy dodasz nexta ? błagam szybciutenkooo ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy na tym blogu coś jeszcze się pojawi? Trochę długo każesz nam czekać..

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja chce next :( a w trakcie ciąży można to robić ? Nie zaszkodzi to dziecku ?? Wogóle ktoś tu wchodzi !?!? ^^

    OdpowiedzUsuń